Rozważania ks. Tomasza Jaklewicza umieszczone w Gościu Niedzielnym
(GN 13/2018).
Droga do Emaus to ciąg dalszy drogi krzyżowej. Jezus po przejściu przez śmierć idzie drogą człowieka i leczy serca. Spróbujmy przejść tę drogę. Podpatrzmy, jak odbywa się przywracanie nadziei.
Spotkanie I – Uczniowie przybici krzyżem
„Dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło”.
Droga z Jerozolimy do Emaus wiedzie w dół. To wymowne. Przybici uczniowie wracają do domu po ukrzyżowaniu Jezusa. Tyle sobie po Nim obiecywali. Wydawało się, że ich życie zmieni się na lepsze. Nadzieja zawiodła. Wszystko na nic. Znamy to uczucie zawodu, rozczarowania, pustki. Najbardziej boli, gdy zawodzi przyjaciel, ktoś bliski, kochany. Czasem zdaje się nam, że zawodzi sam Bóg. Żyć się nie chce. Rozpacz zastawia wtedy swoje sidła.
Spotkanie II – Jezus się przybliża
„Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się…”.
Zmartwychwstały podchodzi do nich nierozpoznany. Przybliża się łagodnie. Wie, że aby wejść w świat cierpienia, potrzebna jest cierpliwość, czułość. Bez kazań, bez wyrzutów, bez moralizowania. Chce być blisko obolałego serca. Ilekroć cierpimy, On przybliża się łagodnie ze swoją ukrzyżowaną miłością.
Spotkanie III – Idzie z nimi